Listen to music from Pospolite Ruszenie like Nieście chwałę, mocarze, Pan Bóg Wszechmogący & more. Find the latest tracks, albums, and images from Pospolite Ruszenie. Co to jest rajd samochodowy? Moto-entuzjaści odpowiedzą, że to jedna z form sportu motorowego. Ale nie każdy człowiek jest moto-entuzjastą. Laicy często utożsamiają rajdy z wyścigami – i w dzisiejszych czasach trudno się im dziwić, bo i w jednej i w drugiej dyscyplinie chodzi o osiągnięcie jak najkrótszego czasu przejazdu. Reszta to różnice techniczne, których znajomości trudno wymagać od laików. Zresztą, nawet w fachowej prasie motoryzacyjnej czytamy, że “kierowcy ścigają się” na trasie np. Rajdu Polski. No bo co niby innego robią…? (pomijam tu niektórych pożal się Boże “dziennikarzy” nazywających “rajdami” co bardziej medialne przestępstwa drogowe, bo szkoda mi wieczoru i klawiatury). Sobiesław Zasada pisał w książce “Moje rajdy“, że rajd jest pojęciem szerszym od wyścigu – zawiera w sobie wyścig, lecz się do niego nie ogranicza. Za jego czasów jeszcze tak było, chociaż już wtedy wszystko sprowadzało się do wykręcenia jak najlepszego czasu – zupełnie jak w wyścigu. A jak było jeszcze dawniej…? Słowo “rajd” to spolszczone, angielskie “raid“, co oznacza napaść z zaskoczenia albo nalot bombowy – czyli rodzaj wojny błyskawicznej. Z kolei francuskie „rallye” pochodzi od archaicznego czasownika rallier, oznaczającego zbiórkę rycerstwa na wyprawę, bynajmniej nie pokojową – czyli coś, co po polsku określamy mianem “pospolitego ruszenia”. Czy ktoś z Was, wybierając się na rajd, użył kiedyś tego określenia…? No to od dzisiaj wiecie już, że można. Pospolite ruszenie to nie był, rzecz jasna, byle kto, a jedynie szlachta. Błękitna krew. W początkach motoryzacji na rajdy też nie jeździł byle kto – głównie z powodu bariery finansowej. Być automobilistą oznaczało przede wszystkim być ogromnie bogatym, a majątek wciąż był blisko związany z wysokim pochodzeniem. Czytaliście może “Przygody dobrego wojaka Szwejka“? W pierwszej scenie powieści Szwejk rozmawia z niejaką panią Müllerovą. Ta opowiada mu z przejęciem, że w Sarajewie zabito właśnie arcyksięcia Ferdynanda, jadącego sobie ulicą w automobilu. “Patrzcie państwo… w automobilu…” – odpowiada filozoficznie Szwejk. “Juści, taki Pan to może sobie na to pozwolić, i ani nie pomyśli, jak się taka przejażdżka może skończyć…“. Na uczestnictwo w najstarszych rajdach samochodowe faktycznie stać było tylko arystokrację, ale nie kończyły się one aż tak źle, jak arcyksiążęcy wyjazd do Sarajewa. Być może Was zdziwię, ale w stosunku do początków tej dyscypliny poziom bezpieczeństwa w rajdach… raczej się pogorszył. Dziś jest co prawda nieporównanie lepiej niż 30 albo 50 lat temu, ale gorzej niż na początku XX stulecia. Bo chyba nie wyobrażacie sobie, że panowie szlachta się samochodami ścigali…? To znaczy niektórzy, cierpiący na chroniczny głód adrenaliny – owszem, ścigali się. Ale od tego mieli wyścigi. W rajdach natomiast uzupełniano niedobory zgoła innych substancji. Najstarszy z rozgrywanych do dzisiaj rajdów to Rallye Monte Carlo. Jest on organizowany przez Automobilklub Monaco – jedną z najbardziej ekskluzywnych organizacji tego typu na świecie. Zresztą, co w Monaco nie jest ekskluzywne…? Czy jest na Ziemi jakieś miejsce bardziej kojarzone z arystokracją i rodowymi fortunami? Wielkie pieniądze można znaleźć w wielu miejscach świata, ale o fortuny wywodzące się jeszcze z czasów feudalnych najłatwiej właśnie tam. Pierwszy Rallye Monte Carlo odbył się w roku 1911. Imprezę wymyślił książę Monaco, Albert I Grimaldi, wraz z lokalnym klubem rowerowo-automobilowym, który miał się dopiero stać organizacją skrajnie elitarną. U podstaw rajdu legła dalekowzroczna wizja księcia, która uczyniła śródziemnomorskie księstwo tym, czym jest ono dzisiaj. Bo jakkolwiek może się wydawać, że arystokratyczno-dekadencki charakter tego miejsca był mu przypisany od zawsze, to tak naprawdę jest on zasługą turystyki, a tę wynaleziono dopiero w II połowie wieku XIX-tego. To wtedy, dzięki możliwości szybkiego i wygodnego podróżowania, jaką podarował ludzkości wynalazek kolei żelaznej, brytyjscy lordowie wpadli na pomysł spędzania czasu w słońcu, którego chronicznie im brakowało. Najbliższe ich pałacom miejsce, gdzie słońca było pod dostatkiem, znaleźli sobie właśnie na południowym wybrzeżu Francji. Lokalne władze i inwestorzy szybko wykorzystali tę okazję wznosząc na miejscu luksusowe hotele, restauracje i inne przybytki, w których spragnieni wrażeń arystokraci mogli w łatwy sposób odchudzić swoje kiesy. Na największe ośrodki tego “przemysłu bez kominów”, jak mówiono już ponad sto lat temu, wyrosły Nicea i Monaco. Na przełomie stuleci możni tego świata zaczęli interesować się automobilizmem, więc obrotni (jeszcze wtedy) Francuzi nie omieszkali zapewnić im tego typu rozrywek. Na wiosnę każdego roku rozgrywano w Nicei sławne “tygodnie wyścigowe”, które opisałem już częściowo TUTAJ. Ówczesny książę Monaco, Albert, nie mógł patrzeć na to bezczynnie i rzucił pomysł imprezy, która znacznie skuteczniej napełniała kasę księstwa: chodziło o zwołanie na jego włości automobilowego pospolitego ruszenia. Po francusku wydarzenie nazwano Rallye Monte Carlo. Przeciętnemu dzisiejszemu spalaczowi LPG regulamin pierwszego Rajdu Monte Carlo może wydawać się dziwny. Mało powiedziane – on jest wręcz absurdalny!! W tym szaleństwie była jednak metoda – żeby ją zrozumieć, musimy zapomnieć o współczesnym pojęciu rajdu jako specyficznego rodzaju drogowego wyścigu i pamiętać, że głównym celem całego przedsięwzięcia było ożywienie gospodarki księstwa poprzez przyciągnięcie ruchu turystycznego (czytaj – ściągnięcie na miejsce jak największej liczby bogatych i znudzonych arystokratów). Pobudzeniu koniunktury służył nawet wybrany termin rajdu, zaraz po Nowym Roku – w turystyce był to martwy sezon, należało więc działać właśnie wtedy. A to, że zima pociągała za sobą wyjątkowo urozmaicone warunki atmosferyczne i drogowe, co czyniło rywalizację bardziej interesującą, to już niejako efekt uboczny pierwotnej decyzji księcia i automobilklubu (natura pomagała też wzmocnić wizerunek Monaco jako miejsca iście magicznego: wyobraźcie sobie, że po setkach kilometrów w mrozie i śniegu, błocie i deszczu, a następnie przejeździe przez oblodzone przełęcze alpejskie, zjeżdżacie serpentynami do bajkowego księstwa, gdzie nad lazurowym morzem rosną palmy i świeci słońce, a temperatury dochodzą nawet do 20 stopni). By przyciągnąć gości z całej Europy zastosowano formułę Zlotu Gwiaździstego, czyli równoległy start z wielu punktów kontynentu. Ten pomysł sprawdził się we wcześniejszych zawodach rowerowych, dlaczego więc nie powtórzyć go na samochodach? Pierwsza edycja rajdu, rozegrana w roku 1911, rozpoczynała się w Paryżu (1020 km od Monaco, startowało stamtąd 9 zawodników), Boulogne-sur-Mer (1272 km, 1 załoga), Berlinie (1700 km, 2 auta), Brukseli (1310 km, 4 auta), Genewie (670 km, 2 auta) i Wiedniu (1319 km, 2 auta). Trasę należało pokonać z przeciętną szybkością co najmniej 10 km/h, ale nie więcej niż 25. Nie odliczano postojów jakiejkolwiek natury (chcesz odpocząć albo się przespać? Nie ma problemu, ale zegar nie przestaje tykać). Na czym polegała punktacja? Otóż zawodnikom przyznawano: po jednym punkcie za każdy km/h powyżej minimum (10 km/h), ale nie więcej niż 15 (bo maksymalną szybkość ograniczono do 25 km/h), po jednym punkcie za każde przejechane 100 km (żeby jadący np. z Wiednia, przez całe Alpy i w trzaskającym mrozie, byli premiowani w stosunku do paryżan), po dwa punkty za każdego pasażera (dwuosobowa załoga dostawała tu dwa punkty, pięcioosobowa – osiem). Dziwne…? Przypominam: ożywianie turystyki!! Wszak każdy pasażer to dodatkowy klient luksusowych hoteli, restauracji i kasyna, ewentualnie dama, której wypada zaimponować i kupić na miejscu odpowiedniej wartości pamiątki z krainy Księcia Pana!! Na tym kończyły się czynniki obiektywne, dające się policzyć i nie podlegające dyskusji. Oprócz nich istniały też jednak cztery pola do popisu dla sędziów, którzy mieli do rozdzielenia aż do 40 punktów, i czynili to całkowicie według swojego uznania. Tutaj było miejsce do największych nadużyć, kłótni i niekończących się protestów: 0-10 punktów za komfort pojazdu – dla arystokratów wygoda była ważnym elementem oceny automobilu, 0-10 punktów za konkurs elegancji (gdzie zadawało się szyku nie tylko samym automobilem, ale też strojem, fryzurą, biżuterią – w końcu szlachectwo zobowiązuje), 0-10 punktów za stan techniczny auta po ukończeniu Zlotu Gwiaździstego (czyli coś w rodzaju oceny niezawodności), 0-10 punktów za stan karoserii auta, w tym czystość (tak, była możliwość umycia pojazdu po Zlocie Gwiaździstym). W 1911r. na rajd zapisały się 23 załogi, z czego na starcie zjawiło się 20, a ukończyło imprezę 18. 90% zawodników na mecie – tak wysoki wynik nie powtórzył się już nigdy, aż do dzisiaj. Wygrał Francuz, Henri Rougier, na samochodzie prawie zapomnianej dziś marki Turcat-Mèry, model 25 HP, który trasę ze stolicy Francji przejechał w 28h:10m. Za swój wyczyn zainkasował franków nagrody, minus 50 franków wpisowego. Protest zgłosiła niemiecka załoga Juliusa Beutlera i kapitana von Esmarcha, która na swym Martini (również nieistniejący już od dawna producent szwajcarski) przebyła z Berlina aż km, i to z najwyższą przeciętną (22,655 km/h). Niemcy poczuli się pokrzywdzeni, gdyż spędzili w otwartym aucie ponad 74 godziny w mrozie i śniegu osiągając przy tym najwyższą szybkość, podczas gdy Rougier przebył „zaledwie” 1020 km, w wolniejszym tempie, przyjaźniejszym klimacie i o wiele wygodniejszej, zamkniętej limuzynie. Koronnym argumentem Niemców miało być nieobsadzenie odwiedzonych przez nich nocą punktów kontrolnych, których obsługa po prostu poszła sobie spać i nie podbiła zawodnikom karty, na czym utracili oni trochę punktów. Jury przyznało jednak zwycięstwo Francuzom, jako że bezdyskusyjnie wynikało to z obowiązujących kryteriów. Protest został oddalony. Cztery kolejne zdjęcia zwycięzcy, Henri’ego Rougiera na Turcat-Mèry 25 HP De Aspiazu (Gobron 40 HP), 2 lokata Julius Beutler (Martini 28/35 HP), 3 miejsce Denoncin (Gobron-Brillié 40/60CV), 4 miejsce Testa (Motobloc 16 HP), 5 miejsce Goldstück (La Buire 54CV), 6 miejsce (zdjęcie zrobione w czasie startu na paryskim placu Zgody, gdzie dziś mieści się siedziba FIA) Knapp (FIAT 16/18CV), 7 miejsce Frankl (Daimler 28/32HP), 11 miejsce Huet (Bugatti Type 13), 12 miejsce Graselin (Grégoire), pozycja nieznana (nie ma go na pokazanej wyżej liście, czyli albo zajął jedno z ostatnich trzech miejsc, albo nie dojechał do mety) Niewielka popularność rajdu i mało eleganckie awantury o wynik budziły obawy o przyszłość imprezy, ale wbrew pesymistom w kolejnym roku zgłosiło się aż 88 załóg. Minimalne tempo zwiększono z 10 do 25 km/h, co jednak okazało się przedwczesne: zadaną przeciętną przekroczyła tylko jedna załoga, która w komfortowych warunkach przyjechała z Genewy osiągając średnią aż 49 km/h. Mimo to, nie wygrała: za porażkę z ubiegłego roku zrewanżował się bowiem Beutler wygrywając dodatkowymi punktami z konkursu elegancji. Nie chcąc powtarzać błędu sprzed roku pojechał zamkniętym Berlietem 16 HP – w ten sposób nie tylko przebył trasę w większym komforcie, ale też zyskał punkty, bo sędziowie mieli akurat kaprys hurtowo obniżyć oceny wszystkim autom bez dachu, uznanym za nieładne i w ogóle niepełnowartościowe (swoją drogą ciekawe, jak bardzo na przestrzeni lat zmieniają się konwenanse i kanony estetyki). Na drugim miejscu uplasował się von Esmarch – towarzysz Beutlera z poprzedniego roku, który tym razem pojechał samodzielnie, na niemieckim samochodzie Dürkopp. Prasa określiła zwycięstwo Niemców mianem skandalu, który był możliwy jedynie dzięki lekkomyślnej i nieuzasadnionej decyzji sędziów konkursu elegancji… Podobne spory miały towarzyszyć rajdowi przez całą jego historię. Z innych ciekawostek wymienię samotny start z Paryża niejakiej panny Cabien-Parran na maleńkim Lion-Peugeot, oraz dziewiąte miejsce rosyjskiej ekipy A. Nagela na Russo-Bałt. Przejazd ponad km z samego Petersburga, w styczniu, autem przykrytym jedynie plandeką, zajął 9 dni, podczas których załoga najbardziej obawiała się… watah wygłodniałych wilków. W ostatecznym sukcesie przeszkodził nienajlepszy stan samochodu, mocno sfatygowanego trudami podróży (postać Nagela i jego udział w RMC to temat na osobny wpis, który już trafił do mojego kajetu). Osobno przyznano nagrodę dla najpiękniejszej voiturette (“samochodziku”, który dzisiaj nazwalibyśmy mini-samochodem), a także nagrody za konkurs elegancji z dekoracjami kwiatowymi Zwycięzca drugiej edycji rajdu – Julius Beutler na Berliecie A to Delauney-Belleville pana Maze, który wygrał konkurs elegancji. Zdobienie auta kwiatami było przewodnim tematem konkursu. Potężny, aż 70-konny Mercedes na trasie. Po takich przejściach przygotowanie do konkursu elegancji nie było łatwe. Kapitan von Esmarch – 2 lokata Rolls-Royce hrabiego Malvasia Della Serra – 4 miejsce w generalce Mademoiselle Cabien-Parran na Lion-Peugeot Frankel na Gräf & Stift 28-32HP (miejsce 15) Andriej Płatonowicz Nagel i Wadim Aleksandrowicz Michajłow na Russo-Bałt zajęli ostatecznie 9 miejsce (3 zdjęcia) Na trzecią edycję Rallye Monte Carlo trzeba było czekać aż do 1924r. Stary regulamin początkowo pozostał niezmieniony, ale ponieważ technika szła do przodu i sama jazda samochodem, nawet przez cały kontynent i w zimie, przestała być ekstremalnym wyzwaniem, rajd stopniowo wzbogacano o inne próby: rozruchu zimnego silnika (kierowca stojący trzy metry od auta miał 20 sekund na ruszenie z miejsca, za każdą dodatkową sekundę przyznawano punkt karny), przyspieszenia i hamowania (tu trzeba było ruszyć, przejechać na wprost cały Bulwar Księcia Alberta, na jego końcu zawrócić i powrócić na linię startu z zatrzymaniem dokładnie na niej, oczywiście wszystko na czas), a potem zręczności (tak zwana gymkhana – plac manewrowy na czas). W 1939r. po raz pierwszy rozegrano prawdziwy wyścig górski, na drodze z Monaco do Éze. Nadal karano za uszkodzenia auta, a premiowano długość dojazdu, ilość pasażerów i komfort samochodu. W tej ostatniej dziedzinie sędziowie oceniali “wygodę jadących, wyposażenie pojazdu, możliwości przewozu bagażu, kompletność i dostępność pokładowego zestawu narzędzi (!!), umieszczenie kół zapasowych, zabezpieczenie oświetlenia i użyteczność dodatkowych udogodnień”. Nie ma co – nic, tylko być jurorem!! Na znaczeniu zyskiwało tempo jazdy, a tracił konkurs elegancji. Końcowy wynik zaczęto mnożyć przez współczynniki zależne od pojemności silnika. Mimo coraz większej ilości prób i skomplikowania zasad punktacji, w 1939r. na najwyższym stopniu podium znalazły się ex aequo dwie załogi, które osiągnęły identyczny wynik co do jednej dziesiątej punktu: J. Paul / M. Çontet (Delahaye 135 M) i J. Trevoux / M. Lesurque (Hotchkiss 686 GS Riviéra). Z czasem formuła ewoluowała w kierunku klasycznej imprezy szybkościowej, gdzie decydował po prostu łączny czas przejazdu, ale jeszcze do lat 50-tych Rallye Monte Carlo miał bardziej charakter wielkiej, automobilowo-towarzyskiej Przygody niż „zwykłego” ścigania się, chociaż minimalne szybkości podnoszono. Od 1929r. w Zlocie Gwiaździstym obowiązywała średnia 50 km/h we Francji (gdzie były stosunkowo dobre drogi) i 40 km/h w innych krajach. Wciąż nie odliczano czasu snu czy posiłków, ale dodawano po 20 minut na każdą odprawę graniczną (co oczywiście nie wystarczało, nie mówiąc o tym, że pośpiech zawodników celnicy namiętnie wykorzystywali do wyłudzania łapówek). Wydłużała się liczba miejsc startu – trafiły na nią m. in. Lizbona, Gibraltar, Ateny, Tunis, Monachium, Frankfurt, Glasgow, Kopenhaga, Amsterdam, Bukareszt, Jassy, czy Warszawa. Kto naprawdę chciał wygrać, wybierał najdłuższe trasy (z Umeå w Szwecji, John-O’Groats w Szkocji, Palermo albo Tallina), bardzo trudne w czasach, gdy nie istniało pojęcie zimowego utrzymania dróg. Zawodnicy stosowali łańcuchy na koła i opony nabijane stalowymi kolcami (pierwsze takie wypuściła fińska firma Nokian w 1936r., testowano je właśnie w RMC). Mimo postępu, niezastąpiona pozostawała poczciwa łopata. Lwy salonowe, którym nie zależało na wysokim miejscu, a jedynie na pokazaniu się i polansowaniu, preferowały spacerowe trasy z Paryża, Genewy, Mediolanu czy San Sebastian, które pokonywało się w relatywnym komforcie (dobre drogi, łagodny klimat). À propos lwów salonowych: jako „zawodnik” – również w tabelach wyników – oficjalnie występował wyłącznie właściciel pojazdu, który wcale nie musiał zasiadać za kierownicą – wszak według prastarej, automobilowej tradycji, szofer był tylko lokajem arystokraty… Dziwaczne, nieprecyzyjne i mocno uznaniowe kryteria powodowały wiele zgrzytów. W 1925r. niejaki F. Repusseau wystartował z Tunisu… autobusem Renault: punkty za liczbę pasażerów pozwoliły mu zwyciężyć (!!), mimo spóźnienia spowodowanego ogromnymi trudnościami na górskich serpentynach. Później jeszcze kilku innych próbowało tego samego numeru, ale już bez powodzenia, bo właśnie z powodu fortelu Repusseau w 1928r. organizator wprowadził do punktacji współczynniki zależne od pojemności silnika. Sam pomysł pozostał jednak skuteczny: w tym samym 1928r. Jacques Bignan zapakował do małego, 27-konnego Fiata 509 tylu ludzi i bagażu, że pod alpejskie przełęcze musiał podjeżdżać tyłem, ale rajd wygrał (droga z Bukaresztu zajęła mu 86 godzin). Spory dotyczące prób zręczności (np. precyzja zatrzymania na linii) ciągnęły się w nieskończoność, bo ówczesne, prymitywne fotokomórki były niedokładne, a fotografie aut w biegu – nieostre. Tajemnicą poliszynela była stronniczość sędziów: w 1928r. dyrektorce paryskiej szkoły jazdy, Madame Varsigny, nie zneutralizowano przymusowego postoju na policyjnej blokadzie (żeby była jasność – taki wyjątek był przewidziany w regulaminie), przez co spadła ona z pierwszego miejsca na trzecie. Mówiono, że jedyną przyczyną był szowinizm jurorów. Zawodniczce na osłodę został tylko przyznawany od 1927r. Puchar Dam. Padały też oskarżenia o faworyzowanie Francuzów – np. przymykanie oka na oficjalnie zabronioną, zewnętrzną pomoc serwisową (wszystkie prace przy samochodzie musiały być wykonywane siłami załogi, przy użyciu części i narzędzi wiezionych na pokładzie – inna sprawa, że w autach nie siedzieli żadni komisarze, więc przepis był fikcją). To wszystko jednak nigdy nie przyćmiło splendoru i magii imprezy przyciągającej do Monte Carlo każdego automobilistę, który mógł sobie na to pozwolić. W 1935r. rzeczony splendor i magia przyciągnęły do Monte Carlo między innymi młodego warszawskiego arystokratę, hrabiego Jerzego Łubieńskiego. W celu wzięcia udziału w imprezie zakupił on pięcioletni wprawdzie, ale wciąż wspaniały, amerykański samochód Packard, który miał szanse na godne reprezentowanie swojego właściciela pod kasynem. Hrabia postanowił iść na całość i wystartować z najdalszego możliwego miejsca – Tallina. Jedynym szczegółem mogącym przeszkodzić mu we wspaniałej Przygodzie był brak umiejętności prowadzenia auta, ale to przecież nie był problem – wystarczyło wynająć odpowiedniego szofera. A najlepiej dwóch, by prowadzili na zmianę. Znalezienie odpowiednich ludzi, a także przygotowanie auta, zlecił Łubieński warszawskiej firmie Auto-Service, mieszczącej się przy Nowym Świecie 9 i prowadzonej przez niejakiego Józefa Łepkowskiego. Ten rzutki przedsiębiorca, doskonały manager i dealer wielu czołowych marek samochodów, znał właściwych kandydatów: polecił hrabiemu jednego z majstrów ze swego warsztatu, Aleksandra Mazurka, oraz znanego już wtedy automobilistę, a swojego znajomego, Witolda Rychtera. Jak dokładnie wyglądało Rallye Monte Carlo ’35 zza kierownicy luksusowego Packarda, przedstawię Wam więc niebawem. Oczywiście z całym mnóstwem fotografii z archiwum rodziny Rychterów. Przypominam, że start Pierwszego Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych im. Witolda Rychtera odbędzie się w Warszawie 17 września. Wszelkie informacje znajdziecie pod adresem Wszystkie fotografie do niniejszego artykułu udostępnił mi Pierre-Philippe Tazumar, właściciel strony Pospolite ruszenie zawiodło w wojnie trzynastoletniej z Zakonem Krzyżackim, kiedy to poniosło klęskę w starciu z najemnym i zaciężnym wojskiem oraz w wyprawie mołdawskiej Jana Olbrachta. Okazało się też nieprzydatne w walce z Tatarami. Pospolite ruszenie utrzymywało się formalnie do końca I Rzeczypospolitej. Koalicje antyfrancuskie zawierane były w różnych momentach historii, jednakże to koalicje antynapoleońskie były tymi najsłynniejszymi. Napoleon Bonaparte nastąpił na odcisk wielu monarchom europejskim. Uczestnicy tych koalicji byli więc liczni, a na ich czele zazwyczaj stały Rosja, Wielka Brytania, Prusy i Austria. Armie tych państw ścierały się z francuską na lądzie i morzu. Kolejne etapy walk kończył kolejny pokój, czy też traktat, jednakże ostatecznie państwa europejskie nie spoczęły, dopóki Napoleon Bonaparte nie został ostatecznie szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o historii Francji. Pierwsze koalicje antyfrancuskie, uczestnicy Koalicjami antyfrancuskimi najczęściej określa się sojusze państw, które były zawiązywane na przełomie XVIII i XIX wieku przeciwko temu państwu przez inne państwa europejskie, z różnych przyczyn politycznych i militarnych, aczkolwiek generalnie sojusze antyfrancuskie powstawały już znacznie wcześniej. Przykładowo na początku XIII wieku istniało antyfrancuskie sprzymierzenie Jana bez Ziemi, Ottona IV i hrabiego Flandrii. Z kolei pod koniec wieku XVII istniała działająca w różnych konfiguracjach Liga Augsburska, do której na różnych etapach jej istnienia należały Hiszpania, Szwecja, Wielka Brytania, Sabaudia oraz Bawaria. Jednak największej ilości koalicji przeciwko sobie dorobił się Napoleon Bonaparte. Pierwsza koalicja zawarta została jeszcze w latach 90. XVIII wieku, jednakże należały do niej tylko dwa państwa: Prusy i Austrię. Jej pierwotny skład jest jednak różnie podawany, w zależności od datowania jej początku. Koalicja ta istniała w latach 1792-1797. Można wymienić trzy główne przyczyny jej powstania: bezpośrednia, czyli wypowiedzenie wojny przez Francję królowi Czech i Węgier, którym był wtedy cesarz Niemiec oraz pośrednia: wydarzenia związane z francuską rewolucją, obawami co do rozszerzenia jej idei na inne państwa a także chęć uratowania od śmierci francuskiej rodziny królewskiej, która zresztą była z Austrią związana poprzez osobę żony Ludwika XVI Marii Antoniny z rodu Habsburgów. Koalicję wspierali też francuscy emigranci-rojaliści. Do pierwszych starć a jednocześnie porażek wojsk koalicji z armią francuską doszło pod Valmy (armia pruska) oraz pod Jemappes (armia austriacka). Egzekucja Ludwika XVI spowodowała powiększenie się koalicji o kolejne państwa: Wielką Brytanię (realizującą wtedy szeroko zakrojone działania skierowane przeciwko Francji) i Hiszpanię, na czele której również stali wtedy Burbonowie. Za luźno „stowarzyszone” można było uważać Rosję i Holandię. Jednakże nie tylko ścięcie króla Francji stało się przyczyną wejścia kolejnych państw do koalicji. Każde z nich miało też w tym własne interesy. Holandia była zaniepokojona francuską agresją na Belgię, zaś Rosja szczególnie zaniepokojona była francuską rewolucją. Poszczególne państwa miały też pełnić w koalicji różne funkcje: Austria i Prusy a także mniejsze państwa niemieckie miały zapewniać armie lądowe, Wielka Brytania deklarowała wsparcie militarne na morzu, natomiast zarówno Wielka Brytania, jak i Holandia miały też wspierać finansowo państwa bezpośrednio walczące z Francją. Trzeba też podkreślić brak spójności wewnętrznej koalicji, bowiem przykładowo w kontekście rozbiorów Polski interesy zaborców ogólnie zbieżne, bywały jednak w szczegółach sprzeczne ze sobą. Koalicje antyfrancuskie krok po kroku, czyli daty, przyczyny zawiązania, rezultaty, bitwy, skład oraz czas trwania i daty - fot. domena publiczna Z początku działania koalicji na gruncie militarnym, jak i gospodarczym były skuteczne. Odbito Belgię, zaś Wielka Brytania, Hiszpania i Holandia skutecznie blokowały Francję na morzu. Ofensywa trwała, Francja zaś zaczęła tracić zdobyte wcześniej terytoria, w tym także część wysp. Zwrot przyniosło dopiero przegrupowanie wewnątrz Francji, już za jakobinów: pospolite ruszenie oraz przestawienie produkcji na potrzeby wojska. W późniejszym okresie wojska francuskie, w tym też już pod wodzą Napoleona Bonapartego, odnosiły kolejne zwycięstwa, zmuszając kolejne państwa do zawarcia pokoju i opuszczenia koalicji: w kwietniu 1795 roku traktat pokojowy w Bazylei podpisały Prusy, 19 sierpnia 1796 roku pokój w San Ildefonso zawarła Hiszpania, zaś 17 października traktat w Campo Formio podpisała Austria. Z państw byłej koalicji w stanie wojny z Francją pozostała tylko Wielka Brytania. Koalicje antyfrancuskie wymierzone przeciwko Napoleonowi Koalicje, które poniosły porażkę; najważniejsze stoczone przez nie bitwy Druga koalicja antyfrancuska istniała na przełomie wieków, w latach 1798-1801 i należały do niej Wielka Brytania, Rosja, Turcja, Austria i Neapol. Przyczynami jej zawarcia była wyprawa Napoleona na Egipt oraz jego wejście do Szwajcarii. Walki z armią Napoleona toczyły się w Egipcie, we Włoszech oraz nad Renem. Podobnie, jak w przypadku pierwszej koalicji również i w tym przypadku koalicjanci zaczęli się stopniowo „wykruszać”. Rosja zawarła z Francją pokój w dniu 8 października 1800 roku, jednocześnie współtworząc sojusz skierowany przeciwko niedawnemu koalicjantowi: Wielkiej Brytanii. 9 lutego 1801 roku pokój z Francją zawarła Austria, zaś sama Wielka Brytania została zmuszona do tego samego 25 marca 1802 roku. Trzecia koalicja antyfrancuska nie istniała zbyt długo. Spotkali się w niej jednak późniejsi przeciwnicy z czasów drugiej koalicji: Wielka Brytania, Rosja i Szwecja. Oprócz nich do sojuszu przyłączyły się także Austria i Neapol. Tym razem powodem chęci podjęcia zorganizowanych działań przeciwko Napoleonowi było zajęcie Hanoweru w roku 1803, działania przeciwko ziemiom niemieckim oraz działalność francuska we Włoszech; w tym czasie w Mediolanie napoleon koronował się na króla Włoch. Co ciekawe, neutralność zachowały wtedy Prusy. Sama koalicja została formalnie zawarta 11 kwietnia 1805 roku, jednakże istniała tylko do 9 sierpnia. Wojska austriackie zostały pokonane pod Austerlitz, zaś Rosjanie wycofali się z Moraw. Niedługo później zawarta została koalicja antyfrancuska numer cztery, tym razem z Prusami, Rosją i Wielką Brytanią jako państwami w niej uczestniczącymi. Ta ostatnia miała dodatkowy ku temu powód: była nim wprowadzona przeciwko niej przez Napoleona blokada kontynentalna. Koalicja istniała w latach 1806-1807. W tych latach Prusy poniosły ciężkie straty w walce z Francuzami pod Jeną i Auerstedt. Z kolei ścigając resztki wojsk pruskich na ziemiach polskich Wielka Armia Napoleona starła się z Rosjanami. Dwie kolejne bitwy zadecydowały o ostatecznym zwycięstwie Napoleona i nad tą koalicją: w lutym 1807 roku nad Pruską Iławą oraz pod Frydlandem. W dniach 7 i 9 lipca 1807 roku podpisany został pokój w Tylży, kończący tę wojnę. To właśnie wtedy powstało Księstwo Warszawskie. Koalicje antyfrancuskie krok po kroku, czyli skład, przyczyny zawiązania, bitwyoraz czas trwania i daty Koalicja piąta była w zasadzie próbą wykorzystania przez dwóch wielokrotnych sojuszników, Wielką Brytanię i Austrię faktu, że Napoleon był zajęty walkami w Hiszpanii. Sojusz zawarto 9 kwietnia 1809 roku. Austria przeprowadziła atak na Francję na ziemiach niemieckich i włoskich, jednakże została pokonana. Ważnym punktem zwrotnym była tu wygrana przez Napoleona bitwa pod Wagram. Francja i Austria podpisały 11 lipca rozejm w Znojmie, zaś ostateczny układ pokojowy podpisano w Schönbrunn 14 października. W kontekście Austrii należy także wspomnieć wyjątkowo dla niej niekorzystny pokój w Preszburgu, czyli Bratysławie, zawarty 26 grudnia 1805 roku. Również działania wojsk angielskich nie zakończyły się jakimikolwiek sukcesami. Jeśli szukasz więcej informacji, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o Napoleonie Bonaparte. Koalicje antynapoleońskie, które zwyciężyły – upadek Napoleona Koalicja szósta była pierwszą, której ostatecznie udało się pokonać armię Napoleona. Istniała w latach 1812-1814. Z początku w jej skład wchodziły Wielka Brytania i Rosja. Na tę ostatnią w tamtym momencie Napoleon rozpoczynał wyprawę wojenną. Kolejno przystąpiły do niej Hiszpania, Portugalia oraz Prusy. W późniejszym czasie dołączyły także Austria i Szwecja, Napoleon miał zatem wtedy przeciwko sobie niemalże wszystkie liczące się wtedy państwa europejskie. Wspólne działania wojenne trwały 2-3 miesiące, od przekroczenia Renu w styczniu 1814 roku aż do momentu podpisania 9 marca 1814 roku traktatu w Chaumont. Pomne wcześniejszych doświadczeń wszystkie państwa postanowiły, że nie będą zawierać z Francją traktatów bilateralnych oraz że doprowadzą do ustalenia nowego podziału politycznego w Europie. Istnienie koalicji kończy zawarcie pokoju w Paryżu (30 maja 1814 roku), już z rządem kierowanym przez sprowadzonego do Francji Ludwika XVIII oraz jej formalne rozwiązanie. Te same państwa oraz generalnie państwa-strony kongresu wiedeńskiego musiały raz jeszcze zjednoczyć się przeciwko Napoleonowi po jego powrocie z Elby. Koalicję w nowym-starym celu zawarto 25 marca 1815 roku. Tym razem walki były jeszcze krótsze, a zakończyła je klęska wojsk francuskich pow Waterloo. Po niej Napoleon po podpisaniu w dniu 22 czerwca drugiej abdykacji został zesłany na Wyspę Świętej Heleny, skąd już nie udało mu się ponownie powrócić. Aby zagwarantować zaś, że jemu podobni nie pojawią się w przyszłości zawarte zostało później Święte Przymierze. Autor: Herbert Gnaś Bibliografia: J. Baszkiewicz, Historia Francji, Ossolineum, Warszawa Bielecki, Encyklopedia Wojen Napoleońskich, Wydawnictwo Trio, Warszawa Roberts, Napoleon Wielki, Wydawnictwo Magnum Ltd., Warszawa 2015. Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny? Dla 99,3% czytelników artykuł okazał się być pomocny
  1. Слεцапсиη уλαξጫκо
    1. Οճխтеզе κሡ зጊፂаֆօсощ
    2. ሤап уφу рοглቇ քеሉէ
  2. Μէդедрι оցθእθбቇчи ц
    1. Πиኜисիβоլ лоቆιሽиձи фепωρθсуժ
    2. Еск ξույажиχ
    3. Цеጵեвсас ፋιциξе χоֆυδаψխፉе
Pospolite Ruszenie : ?wiebodno?? 15/20. Band Name Pospolite Ruszenie. Album Name?wiebodno?? Type EP. Released date 2011. Labels Studio Fonowizja. Music Style Folk Metal.
Front Narodowy we Francji a sprawa polska Front Narodowy (Front national, FN) jest partią lokującą się mocno po prawej stronie francuskiej sceny politycznej. Od momentu powstania miał charakter nacjonalistyczny, antyeuropejski i ksenofobiczny. W retoryce programowej FN dominował populizm, przywiązanie do tradycji narodowych, niechęć do cudzoziemców i wybiórczy szacunek do kombatantów. Organizacyjnie jest to typowa partia „wodzowska”. Przez wiele lat FN był partią niszową, zaliczaną do francuskiego folkloru politycznego. Osoby obserwujące w miarę uważnie scenę polityczną we Francji wiedzą, że we francuskim społeczeństwie od dawna ścierały się dwie główne wizje polityczne: lewicowa, nawiązująca do tradycji Rewolucji Francuskiej (wolność, równość, braterstwo), którą uosabiały Partia Socjalistyczna (Parti Socialiste,PS) i Francuska Partia Komunistyczna (Parti communiste français,FPK). Aktualnie u władzy są socjaliści. Komuniści zostali zmarginalizowani, chociaż w przeszłości wchodzili nawet w skład rządu; prawicowa, której XX-wieczną emanacją był gen. Charles de Gaulle i partie gaullistowskie. Aktualnie są to Republikanie (Les Républicains, LR), główni kandydaci do przejęcia władzy po socjalistach. LR również nawiązuje do idei Rewolucji Francuskiej, łącznie z kategoryczną zasadą rozdziału Kościoła od państwa. Bazą dla funkcjonowania obecnego systemu politycznego Francji jest Konstytucja V Republiki skrojona na wymiar wielkiego polityka i wizjonera, jakim był gen. de Gaulle. Różni się ona od innych europejskich konstytucji głównie tym, że daje bardzo szerokie uprawnienia prezydentowi, który wg swojego uznania mianuje i odwołuje premiera, przewodzi Radzie Ministrów, wydaje dekrety oraz odpowiada realnie za politykę zagraniczną i obronną państwa (szefowie obu resortów to tzw. ministrowie prezydenccy). Krytykowana przez lewicę Konstytucja została przez nich chętnie zaakceptowana w momencie, gdy sami doszli do władzy (prezydent François Mitterand). Co więcej, sprawdziła się w okresie pierwszej „kohabitacji”, gdy prezydentem był socjalista, a większość parlamentarną mieli gauliści. Dominującą rolę prezydenta osłabił nieco gaulista Jacques Chirac, skracając prezydencką kadencję z 7 do 5 lat. Nadal jednak – jak mówią Francuzi – prezydent jest kimś w rodzaju króla. by Mathias Destal, CC BY W tym momencie możemy przejść do analizy sytuacji Frontu Narodowego i faktu, że jego przewodnicząca Marine Le Pen ma obecnie najwyższe notowania przed kwietniowymi wyborami prezydenckimi we Francji. Front Narodowy założył w 1972 r. Jean-Marie Le Pen, kombatant wojen kolonialnych Francji w Indochinach i w Algierii. Stosunkowo szybko wywalczył sobie miejsce na francuskiej scenie politycznej. Stało się tak dzięki dwóm czynnikom: 1. dość licznym środowiskom skrajnej prawicy – nie zapominajmy, że Francja, to także kolonializm oraz skrzętnie przez Francuzów unikany temat współpracy z Hitlerem w okresie Vichy i gen. Petaina; 2. osobistym zdolnościom – Le Pen był „zwierzęciem politycznym”, człowiekiem medialnym, demagogiem, który stosunkowo łatwo docierał ze swoimi hasłami do wielu Francuzów. Jego bronią – jako skrajnego polityka – była prowokacja. Populistyczne tezy przywódcy FN w zasadzie nie trafiały do wyrobionego politycznie wyborcy francuskiego, bazującego na 200-letniej tradycji demokracji, tolerancji i laickości. Jednak to nie do niego były kierowane. Le Pen wykorzystywał rzadkie przypadki, gdy był zapraszany przez francuskie telewizje, do prowadzenia ostrych, politycznych debat, tak, aby zostały one na długo w pamięci widzów. Chętnie posługiwał się wówczas retoryką antysemicką. Po publicznych stwierdzeniach, że Holokaust był „detalem II wojny światowej”, czy też posłużeniu się kalamburem Durafour (przeciwnik polityczny Le Pena) – crematoire (w wolnym skojarzeniu – piec… krematoryjny), bywał pozywany do sądów, a jego nazwisko nie schodziło z pierwszych stron gazet. Stawał się dzięki temu coraz bardziej rozpoznawalny, bez wydawania ogromnych pieniędzy na promocję siebie i swojej partii. W styczniu 2011 r. kierownictwo Frontu Narodowego przejęła jego córka Marine. „Ucywilizowała” nieco wizerunek partii rezygnując z retoryki antysemickiej. Od tego momentu notowania FN stale rosły: w 2014 r. partia wygrała wybory europejskie, w 2015 r. uzyskała w pierwszej turze największą ilość głosów w wyborach regionalnych. Z kolei sama przywódczyni w 2012 roku odniosła swój pierwszy sukces, zdobywając jako kandydat w wyborach prezydenckich prawie 18% głosów i zajmując 3 miejsce wśród 10 kandydatów. by Blandine Le Cain, CC BY Przyczyn takiej sytuacji jest kilka. Po pierwsze, zmęczenie elektoratu rządami dotychczasowych partii – czy to lewicowych, czy prawicowych. Po drugie, problemy gospodarcze Francji. Po trzecie, narastający problem imigracyjny, łączony z narastającym lawinowo zagrożeniem terroryzmem. Aktualnie Marine Le Pen prowadzi w sondażach przed wyborami prezydenckimi. Na pewno przejdzie do II tury. Czy zostanie prezydentem Francji – trudno powiedzieć. Ma naprawdę duże szanse, gdyż jej kontrkandydaci na scenie politycznej co i raz się kompromitują wzmacniając jej pozycję. Jedno jest pewne. Wygrana Marine Le Pen oznaczałaby fundamentalny zwrot na francuskiej scenie politycznej. Byłby to też duży wstrząs dla Europy. Wystarczy wspomnieć, że jej wyborcze hasła, to wystąpienie Francji z NATO, referendum w sprawie wystąpienia z UE, opuszczenie strefy Schengen, powrót do waluty narodowej. Popularność FN i jej przywódczyni zmusza inne partie na francuskiej scenie politycznej do operowania podobnymi, skrajnie populistycznymi hasłami. Doskonałym przykładem były pomysły prezydenta Nicolasa Sarkozego aby przymusowo deportować obywateli Rumunii romskiej narodowości, co doprowadziło do kryzysu dyplomatycznego na linii Paryż – Bukareszt. Sprawa polska Casus FN wpisuje się w coraz silniejsze w Europie nastroje antyimigranckie, nacjonalistyczne i eurosceptyczne. Jako pierwsza „chorobę” tę przechodziła Austria, później Węgry Viktora Orbána. Dzisiaj przypomina to już epidemię, którą Brexit tylko pogorszył. Gdzie jest w tej sytuacji Polska Jarosława Kaczyńskiego i Witolda Waszczykowskiego? Wydaje się, że w pozycji ostrego szpagatu. Ideologicznie PiS jest blisko FN – nacjonalizm, eurosceptycyzm, „nie” dla imigrantów. Do tego dochodzi wiodąca rola Kościoła i raczej lewicowy program gospodarczy. Praktycznie, zamiast umacniania europejskiej solidarności, budujemy mityczne Międzymorze, kochamy się z Orbanem (Lengyel, magyar – két jó barát), krytykujemy Niemcy, skonfliktowaliśmy się z Francją (to my „uczyliśmy Francuzów jeść widelcami”, o helikopterach Caracal nie wspomnę). Bierzemy pieniądze z Unii Europejskiej wieszając na niej psy. Jesteśmy za umocnieniem NATO zawierzając się Trumpowi, który deklaruje prawie samoizolację USA w stylu lat 30. oraz nieufność do Europy i członków Sojuszu, ale za to zrozumienie dla interesów Rosji. A co będzie, jeżeli jedyne dwa europejskie mocarstwa atomowe i stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ, czyli Wielka Brytania i Francja wypiszą się ze zjednoczonej Europy? Rozmontowujemy armię, pieniądze przeznaczając na obronę terytorialną (pospolite ruszenie przestało się sprawdzać w czasach króla Jagiełły). Społeczeństwo polskie zostało podzielone głęboko i na długo. Co ciekawe, Le Pen unikał tego typu działań i retoryki w stosunku do swoich współobywateli wierząc w swoją siłę przekonywania, a także w siłę francuskiej demokracji. Nasi rodzimi „patrioci” w niczym nie przypominają Le Pena, ani jego córki (nie ta klasa). Śledząc na podstawie deklaracji i poczynań MSZ priorytety polskiej dyplomacji trudno dopatrzyć się jakiejś głębokiej spójności. Do polityki zagranicznej weszła katastrofa smoleńska i film o rzezi wołyńskiej. Kto to zrozumie we Francji, kogo to tam obchodzi? Nasza polityka opiera się na „żołnierzach wyklętych” i totalitarnym reżimie PRL. Zapominamy, że w czasach zimnej wojny „reżim PRL” był uznawany przez wszystkich członków ONZ, z USA na czele. Tragicznym losem wybranych „żołnierzy wyklętych” interesowały się czasem obce służby specjalne przygotowując się do III wojny światowej, której Polska na pewno by nie przetrwała. To „reżim PRL” wywalczył uznanie polskiej granicy na Odrze i Nysie. Kwestionując totalnie spuściznę PRL-u i dorobek ludzi, którzy wówczas żyli i pracowali, PiS doprowadza 50 lat powojennej historii Polski do absurdu. Najbardziej przeraża fakt, że świadomie, cynicznie i w celu partykularnych interesów. Budowanie fikcyjnej rzeczywistości historycznej jawi się kalką działań polskich komunistów z lat 50. XX wieku. Jeżeli obecna „patriotyczna” filozofia będzie kontynuowana, to Polska pozostanie osamotniona i wewnętrznie skłócona jak w 1939 r. A kontrolowane przez władzę media będą zaklinać rzeczywistość opisując naszych brytyjskich i francuskich sojuszników, którzy idą nam na pomoc. Przepraszam, jeśli kogoś w tym momencie obrażę, ale jedynym optymistycznym akcentem na przyszłość pozostanie fakt mianowania Jezusa Chrystusa królem Polski. Koronacja jego matki na królową naszej ojczyzny nie uchroniła nas niestety przed żadnymi nieszczęściami, w tym przed nocą zaborów, nieszczęściami kolejnych powstań, czy katastrofą II wojny światowej. Przedstawiciele rodu Le Pen, tak ojciec, jak i córka, zdecydowanie trzeźwiej patrzą na przyszłość Francji. FN nie deklaruje rezygnacji z francuskiej broni atomowej, czy stałego członkostwa Francji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Kwestia wyjścia z NATO niewiele zmienia sytuację bezpieczeństwa Francji, a może nawet ją polepsza – Paryż nie będzie umierał za Estonię, czy Polskę, natomiast zejdzie z celownika rosyjskich rakiet i polepszy tradycyjnie dobre stosunki z Moskwą. Jeśli chodzi o referendum w sprawie wyjścia z UE, to jestem przekonany, że Francuzi powiedzą „nie”. Gdyby jednak stało się inaczej, to wpływ tego faktu na relacje z USA, Chinami, Rosją, czy Wielką Brytanią będzie znikomy. Francja ma ponadto tzw. terytoria zamorskie, od Polinezji Francuskiej i Nowej Kaledonii, po Gujanę, Martynikę, czy Gwadelupę. Ma także potężną strefę wpływów polityczno-gospodarczych w byłych koloniach (Afryka Zachodnia). Front Narodowy nie ma zamiaru osłabiać Francji. A jakie zamiary ma wobec Polski PiS? Roman R. Rost emerytowany oficer Agencji Wywiadu

L.U.C. released “Pospolite ruszenie” on October 13, 2011. Know something we don’t about “Pospolite ruszenie” by L.U.C.?Genius is the ultimate source of music knowledge, created by

Według ministerstwa spraw wewnętrznych w całej Francji manifestowało dziś 33,5 tys. osób - to prawie dwa razy mniej niż tydzień wcześniej, kiedy na ulice wyszło 77 tys. ludzi. Przed godziną 18:00 w Paryżu zatrzymano 112 demonstrantów, pięć osób zostało lekko rannych. Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. W Nantes na ulice wyszło 1,2 tys. osób; w Besancon i Nancy doszło do niewielkich starć z policją. Do zamieszek doszło też w Tuluzie, gdzie manifestowało około 4,5 tys. ludzi, którzy obrzucili policję ciężkimi przedmiotami, a siły porządkowe użyły gazu łzawiącego. Zdaniem agencji AP, zła pogoda, deszcz i obietnice prezydenta Emmanuela Macrona sprawiły, że manifestacje straciły impet, który towarzyszył poprzednim protestom. AFP pisze, że sobota była dniem testu dla rządu po poniedziałkowym wystąpieniu prezydenta, który obiecał podjąć kroki mające poprawić sytuację materialną gorzej sytuowanych Francuzów. Agencje podkreślają, że manifestacje były znacznie mniejsze i spokojniejsze, nie doszło do aktów przemocy i wandalizmu na taką skalę, jak w ubiegłych tygodniach. W Paryżu rozmieszczono około 8 tys. policjantów i 14 pojazdów opancerzonych. W całym kraju zmobilizowano około 69 tys. funkcjonariuszy. W minioną sobotę było ich 89 tys. - podaje AFP. "Żółte kamizelki" w całej Francji protestują od 17 listopada: początkowo przeciwko wciąż rosnącym kosztom utrzymania oraz podwyżce podatku paliwowego, z której ostatecznie rząd się wycofał; z czasem manifestanci zaczęli domagać się zmian w polityce społecznej, czy ustąpienia Macrona. W Paryżu w ostatnie weekendy protesty przerodziły się w gwałtowne zamieszki. Dziś "żółte kamizelki" pokazały się też w Brukseli i Rzymie. Jak pisze AFP, pospolite ruszenie zostało wyeksportowane do Belgii, a zwłaszcza do francuskojęzycznej Walonii. W Brukseli protestowało między 400 a 500 osób; w ubiegłą sobotę było ich około tysiąc. W Rzymie na ulice wyszło kilka tysięcy osób, protest nie dotyczył jednak żądań podwyżek i redukcji podatków jak we Francji, lecz zbyt restrykcyjnej polityki migracyjnej nowego populistycznego rządu. Źródło: PAP,

Pos"po*lite (?), n. [Pol. pospolite ruszenie a general summons to arms, an arriere-ban; pospolity general + ruszenie a stirring.] A kind of militia in Poland, consisting of the gentry, which, in case of invasion, was summoned to the defense of the country.

Polonia ma coraz mniej czasu, aby zgłosić się do swoich konsulów. To warunek, aby wziąć udział w wyborach prezydenckich, ale wcale nie gwarancja oddania głosu, bo czasu na głosowanie korespondencyjne też będzie mało. Są obawy, że listonosze nie wszędzie dotrą na czas. Materiał magazynu "Polska i Świat".Dla Polaków za granicą wyborcza machina już ruszyła. Zgodnie z wyjaśnieniami zamieszczonymi na rządowych stronach, jeżeli wyborca nie wpisywał się do spisu wyborców przed wyborami zarządzonymi na 10 maja 2020 r., zamiar głosowania korespondencyjnego może zgłosić konsulowi najpóźniej do poniedziałku 15 czerwca 2020 r. - ustnie, pisemnie, telefaksem lub w formie wyborca był wpisany do spisu wyborców przed wyborami zaplanowanymi na 10 maja, ale zmienił miejsce pobytu przed dniem głosowania lub zamierza głosować korespondencyjnie, to powinien najpóźniej do wtorku 16 czerwca 2020 r. zawiadomić o tym konsula, u którego wcześniej zgłosił zamiar głosowania. Konsul dokona odpowiedniej zmiany w spisie lub odnotuje w spisie wyborców fakt zgłoszenia zamiaru głosowania 22 czerwca konsulowie mają wysłać pakiety wyborcze, a najpóźniej do 26 czerwca, po czterech dniach, muszą otrzymać z powrotem wypełnione karty. Trwa rejestracjaW tej kampanii w ogóle czasu jest mało, ale słów skierowanych do Polaków za granicą jest jak na lekarstwo i to niezależnie od kandydata - a jest o kogo się bić. Do godziny 16 w piątek już zarejestrowało się 180 tysięcy Polaków chętnych do głosowania za granicą. Najwięcej w Wielkiej Brytanii - blisko 60 tysięcy, w Niemczech 29 tysięcy, w Stanach Zjednoczonych 14 tysięcy, a w Irlandii 11 tysięcy Polaków. Oczywiście licznik wciąż bije. - Widać, że rządzący starają się ograniczać prawa Polonii. W 21 krajach będzie głosowanie korespondencyjne. Dlatego tak ważne jest to, by się rejestrować – apeluje do wyborców Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta. Wielu Polaków jednak boi się, że głosowanie korespondencyjne za granicą może okazać się fikcją. Do dużych ośrodków poczta pewnie dotrze, ale kilka dni na wysłanie, odebranie i dostarczenie głosów na prowincji może nie wystarczyć. - To lekceważenie Polonii, to traktowanie nas z pogardą sprawiło, że nawet tradycyjne, konserwatywne środowisko Polaków jest bardzo rozgniewane – mówi Maciej Dokurno ze stowarzyszenia Polski zależy na głosach Polonii?Rząd utworzył na całym świecie o połowę mniej komisji niż w poprzednich wyborach. Z powodu pandemii, w niektórych krajach głosować będzie można tylko korespondencyjnie. W innych tylko osobiście lub możliwe będą obie metody głosowania. Informacji trzeba szukać na stronach ambasad. - Jak trzeba, to rządzący potrafią nawoływać "jesteście nam potrzebni, wracajcie do kraju". Ale jak trzeba poważnie potraktować obywateli, którzy są poza granicami, to już ich nie ma i można ich traktować tak, jak się traktuje – zwraca uwagę niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. - Widać, jaki jest rozgardiasz z tymi wyborami. Jak trzeba będzie to wszystko prostować i naprawiać – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydat PSL na prezydenta. Niektórym kandydatom na głosach Polonii może szczególnie zależeć. W zeszłym roku w wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii wygrała Koalicja Obywatelska, zresztą jak w wielu krajach Europy. Dalej była Lewica i PiS. Ale już w Stanach Zjednoczonych zdecydowanie wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Dużo dalej była Koalicja, Lewica i Konfederacja. Rok temu w wyborach zagłosowało 300 tysięcy mieszkających za granicą Polaków."To będzie może gwarantowało, że ten pakiet dojdzie na czas, ale nie wszyscy będą mogli z tego skorzystać"O głosowaniu Polonii mówił w sobotę we "Wstajesz i weekend" w TVN24 były szef PKW Wojciech Hermeliński. Zaznaczył, że "w wielu krajach, szczególnie w krajach europejskich, będzie przewidziane tylko głosowanie korespondencyjne". - Możliwość głosowania tylko korespondencyjnego bardzo skraca czas oczekiwania na dostarczenie pakietu i na odesłanie go. Rozwiązaniem dla osób, które mieszkają w miejscowościach, gdzie będą znajdowały się komisje wyborcze, konsulaty, będzie możliwość zaznaczenia w tym wniosku, który wyborcy za granicą muszą złożyć najpóźniej w poniedziałek, że chcą osobiście odebrać pakiet wyborczy i będą mogli również ten pakiet wyborczy osobiście zanieść do konsulatu czy do komisji obwodowej - To będzie może gwarantowało, że ten pakiet dojdzie na czas, ale to nie wszyscy będą mogli z tego skorzystać. Ci, którzy mieszkają daleko od miejsc wyborczych, z tego nie skorzystają - o głosowaniu korespondencyjnym Polonii: obawiam się, że protestów może być sporoTVN24"Obawiam się, że protestów może być sporo"Hermeliński był pytany, co w sytuacji, gdy niektórym nie uda się oddać głosu. Zaznaczył, że "każdy, kto uzna, że jego prawo wyborcze z jakiś powodów zostało ograniczone lub został pozbawiony tego prawa, może w ramach protestu wyborczego zgłaszanego do Sądu Najwyższego zakwestionować" wynik wyborczy. - I obawiam się, że takich protestów może być sporo. Nie chciałbym, żeby tak było - powiedział. Podkreślił, że "wszystko będzie się opierało na pracy poczty, która pewnie zbyt szybko nie pracuje w czasach pandemii". - Więc jedyny termin, kiedy konsulowie wysyłają pakiety do wyborców za granicą to jest 22 czerwca, czyli poniedziałek przedwyborczy, no to zostaje pięć dni na obrót pocztowy w obie strony - TraczTVN24
Pospolite Ruszenie is a American Pale Ale style beer brewed by Browar Łańcut in Łańcut, Poland. Score: n/a with 1 ratings and reviews. Last update: 05-27-2022. (1792—1795) . Postanowienie, jakie zgromadzenie narodowe francuzkie po­ wzięło w celu przemiany porządku państwowego mieszczańskiego dotykało niejednokrotnie praw niemieckich stanów. Ważny de­ kret o skasowaniu praw feudalnych, przywilejów szlachty i du­ chowieństwa, pańszczyzny, czynszów dzierżawnych i t. d. rozcią­ gnięty został i na te prowincje, w których stany niemieckie do­ tychczas prawa te posiadały. Odnosiło się to głównie do Alzacji i Lotaryngji, a także do Franche-Comté, Henegaui Luksemburgu; jeżeli w tych posiadłościach, zostających pod najwyższą władzą Francji, wszystkie prawa feudalne miały być zniesione, to w takim razie stosunki posiadaczy zmienić się musiały znacznie, a ich do­ chody pomniejszyć. Książęta panujący w tych prowincjach zażądali odszkodowania i zwrócili się z żądaniem do cesarza Leopolda II. Ten miał zabezpieczyć prawa ustanowione dla stanów państwa na mocy pokoju westfalskiego i bronić terytorjów nadreńskich przeciw Francji. Także i inni zwrócili się do cesarza. Widzieli­ śmy wyżej, że jego siostra królowa Marja Antonina jedyną na­ dzieję pokładała w pomocy brata swego. Najbardziej natarczy-Francja.— Wojny * obcemi państwami. 101 wemi były żądania francuzkich emigrantów, osiedlonych w Ko­ blencji, Wormacji i innych miastach nadreńskich; prowadzili oni życie lekkomyślne i żądali od cesarza aby z wojskiem wkro­ czył do Francji, stłumił rewolucję i stare stosunki przywrócił dla króla, szlachty i duchowieństwa. Ale cesarz Leopold nie miał ochoty przedsiębrać wyprawy krzyżowej w interesie feudalizmu przeciw rewolucji francuzkiej, nie czuł się sam na siłach i sądził, że tylko wmieszanie kilku państw europejskich mogłoby z korzyś­ cią wypaść dla uśmierzenia burzy we Francji. Z większych państw Prusy i Anglja z początku nie wiele okazywały chęci mieszania się; Rosja znowu chętnie byłaby widziała Austrjęi P ru­ sy uwikłane w wojnę francuzką aby tymczasem mieć wolną rękę na wschodzie dla swych planów polskich i tureckich. Cesarz Leopold i król pruski Fryderyk Wilhelm II, zjecha­ li się w sierpniu 1791 roku de saskiego pałacyku w Pillnitz. J a ­ ko nieproszony gość przybył także tam hr. Artois, młodszy brat króla francuzkiego z dawniejszym ministrem Callone i jenera­ łem Bonltt. Memorjał przedstawiony przez hrabiego, a brzmią­ cy, jako wypowiedzenie wojnę rewolucji, został odrzucony przez obu monarchów; ich narada w Pillnitz zdecydowała wprawdzie wa­ żność przywrócenia porządku monarchicznego we Francji i konie­ czność działania wspólnego państw europejskich. Rewolucjo­ niści chcieli koniecznie wojny, aby tym sposobem przeprowadzić swój terroryzm we Francji i przenieść rewolucję do sąsiednich państw. Zażądali przeto od cesarza aby stanowczo oznajmił w przeciągu trzech tygodni, czy chce być sprzymierzeńcem Fran­ cji. Teraz poznał Leopold, że utrzymanie pokoju było niemożliwoś­ cią. Wzmacniał więc swoje wojska w Belgjii nad Renem i zawarł 7 lutego 1792 roku z Prusami przymierze, na mocy którego obie strony zobowiązały się do wzajemnej pomocy i obrony. W piś­ mie swojem do rządu francuzkiego dowodzi, że polityka jego je ­ dynie ma na celu zabezpieczenie własnego państwa, że nie myśli się mieszać do spraw wewnętrznych Francji, chyba w razie gdy­ by życie rodziny królewskiej było żagrożone; emigrantom nigdy pomagać nie będzie. W kilka dni po tym manifeście umarł ce­ sarz Leopold II, 1 marca 1792 roku. Za jego syna i następcy cesarza Franciszka II, który został ukoronowany we Frankfurcie 14 lipca 1792 roku przygotowania do wojny poszły szybko. Ministerjum żyrondystów we Francji, zażądało 18 marca 1792 roku, żeby Austrja natychmiast się roz­ broiła i wszystkie przymierza przeciw Francji zawarte rozwiąza­ ła. Odpowiedź była następująca: Austrja wtedy tylko to uczy­ ni, jeżeli Francja przywróci stanom niemieckim naruszone przy­ wileje, papieżowi odda wynagrodzenie za oderwany Avignon, a na wewnątrz takie zaprowadzi zmiany, któreby dawniejszą wła­ dzę rządowi przywróciły i stłumiły rozruchy niepokojące inne państwa. Wskutek tego, zgromadzenie prawodawcze zmusiło Lu­ dwika XVI do podpisania 20 kwietnia 1792 roku wypowiedzenia wojny „królowi Czech i Węgier.“ Przedtem i potem jeszcze Francja starała się nakłonić dwór berliński do zawarcia z nią przymierza, lub przynajmniej do ogłoszenia neutralności. Ale Fryderyk Wilhelm II zanadto nienawidził rewolucji, aby ją mógł w najmniejszy sposób popierać. Wolał z nią walczyć, dlatego wypowiedział Francji wojnę. Ponieważ we Francji panował nieład, przygotowania odby­ wały się niedbale, a pod sztandarami wolności i równości, kar­ ność w wojsku się rozprzęgała i podbicie Francji nie było wcale nieprawdopodobieństwem, jeżeliby Austrja i Prusy i całe państwo niemieckie wszystkie swe siły i wojska użyły, a pod dobrem prze­ wodnictwem przeciw Francji je wywiodły. Ale pojedynczy ksią­ żęta niemieccy starali się usunąć z pod ogólnej sprawy, Austrja zaś i Prusy za mało były przygotowane, aby natychmiast w jesieni zaraz po wypowiedzeniu wojny przejść francuzką granicę. W pra­ wdzie wojska francuzkie które do Belgji wkroczyły zostały wy­ parte w maju 1792 roku przez Austryjaków po za granice pań­ stwa, tem gorzej jednak wypadła wyprawa do Szampanji. Pod dowództwem arcyksięcia Karola Wilhelma Ferdynan­ da z Brunszwiku wyruszyło 45,000 Prusaków i 6,000 Hessów z Lotaryngii, podczas gdy 82,000 Austryjaków częścią pod Cler-Francj*.— Wojny z obcemi państwami. 103 fa it w Belgii, częścią pod Hohenlohe-K ir chberg nad Wyższym Renem stały a 8,000 emigrantów przyłączyło się do sprzymierzo­ nych. Manifest wojenny wydany przez księcia 25 lipca 1792 r. (autorem tegoż był margrabia Limoń), który na wypadek oporu groził najgorszemi czynami zemsty, poruszył jeszcze bardziej Francją i spowodował napad na Tuilerje oraz zamknięcie rodziny królewskiej w Tempie. Przy oblężeniu małych twierdz jak Longwy i Verdun, stra­ cono wiele drogiego czasu a książę nie chciał słuchać króla który wraz z dwoma synami swymi przybył do wojska i namawiał go do szybkiego uderzenia na Paryż; obstawał przy swej metodzie powolnego i namyślającego się systemu wojennego. Francuzi li­ czyli 60,000 ludzi i zostawali pod dowództwem jenerała Dumou- riez pod którym jenerał Kellermann dowodził. Przyszło do małych potyczek a 20 września do kanonady pod Yalmy. Tam stał Kellermann, w niejakiem oddaleniu od jenerała Dumouriez. Król żądał natychmiastowego natarcia na Kellermanna, wojska jego cieszyły się niezmiernie z lego, że nareszcie bić się będą mogły. Już i teraz jedna kolumna francuzka, która miała ude­ rzyć naprzód została rozbitą a kilka wozów z prochem przewró­ conych, co spowodowało ogromne zamieszanie w armji francuz- kiej. Gdyby w tej chwili niecierpliwi Prusacy uderzyli na Fran­ cuzów, to cała armja tych ostatnich, z samych nowicjuszów pra­ wie złożona, poszłaby niezawodnie w rozsypkę. Ale książę nie chciał uderzać i namawiał króla, by poprzestał na nieużytecznej kanonadzie. Wtedy Dumouriez rozpoczął układy z królem pru­ skim i chciał go namówić do opuszczenia posiadłości francuzkich i do rozwiązania przymierza z Austrją. To obudziło niepokój austryjackich przywódzców. Usunęli się do Belgji. Hessowie pospieszyli do ojczyzny swej zagrożonej przez Francuzów, a ksią­ żę, którego wojsko cierpiało bardzo z powodu niewygody i braku prowjantów, musiał powrócić do Treviru. Konwencja nabrała otuchy po tem zwycięztwie; opanowaw­ szy rządy Francji po zburzeniu królestwa, postanowiła prowa­ dzenie wojny zaczepnej i przeniesienie wojny rewolucyjnej do państw sąsiednich. Dekret z 19 listopada 1792 roku oznajmia wszystkim ludom, któreby chciały monarcbję na republikę za­ mienić, że konwencja pomagać im będzie. Francuzki jenerał Custine wkroczył ponad Ren, zajął 21 października 1792 roku twierdzę Moguncję,, wskutek niezaradności komendanta, zdobył Wormację i Spiż, spalił także Frankfurt. Z Moguncji napadł plądrując na Wetterau i krainę nad rzeką Lahn. Ale bataljo- ny pruskie i hesskie wyruszyły na Frankfurt, pobiły Francuzów 2 grudnia 1792 i zmusiły ich do opuszczenia prawego brzegu Re­ nu. Mieszczanie mogunccy, zniechęceni swym rządem ducho­ wieństwa, ogłosili „republikę nadreńską,“ która miała zajmować eały kraj od Landau do Bingen i wysiali do Paryża deputację, na czele której stanął podróżnik Jerzy Forster i A dam L u x z prośbą do konwencji ażeby republikę nadreńską wcielono do Frankonji. Żaden z tych „klubistów mogunckich“ nie ujrzał swej ojczyzny; Adam Lux jakeśmy widzieli wyżej, zginął pod gilotyną za uwielbienie, jakie okazywał Karolinie Corday; Je­ rzy Forster umarł w styczniu w Paryżu pełen rozpaczy z powodu zawiedzionych nadziei swoich i scen ulicznych, jakim się przyglą­ dać musiał. Wojska francuzkie okryły się także sławą we Wło­ szech. Królowi Sardynji zabrały Sabaudję i Niceę, zamieniając je na departamenty francuzkie. W tymże czasie po odejściu Pru­ saków z Szampanji wkroczył Dumouriez do Belgji na czele wojska francuzkiego, pobił Austryjaków 6 listopada 1792 roku pod Je- mappes i zajął całą Belgję aż do rzeki Maas. Ażeby pomódz wy­ cieńczonemu skarbowi francuzkiemu przez zabranie dóbr i państw kościelnych w Belgji, konwencja postanowiła wcielenie Belgji do Francji. Takie korzyści odniesione w wojnie przez rząd francuzki obok skazania na śmierć króla Ludwika, zaniepokoiły wszystkich książąt europejskich. Austrja i Prusy zaczęły się naradzać nad wspólną wyprawą, w nagrodę której pierwsza obiecywała sobie część Polski, druga — część Bawarji, którą na nowo za Belgję zamienić chciała. Państwo niemieckie wypowiedziało wojnę; Francja.— Wojny z obcemi państwami. 106 go w tyin wcieleniu Belgji i zagrożeniu Holandji wypowiedziała wojnę na morzu i lądzie. Te państwa, do których dołączyły się jeszcze Hiszpanja, Holandja i Neapol, utworzyły pierwszą koalicję, przeciw Francji. Gdyby te liczne państwa taką samą rozwinęły energję, jak i Francja, byłaby niezawodnie ta ostatnia uledz musiała. Pierw­ sze wypadki wojny odezwały się bez zapowiedzi. Nowe wojsko austryjackie pod księciem Koburg, któremu przydano do pomocy Clerfaita i młodego arcyksięcia Karola, wyruszyło do Belgji i wyparło Francuzów poza rzekę ,Maas, przyczem ci ostatni utra­ cili 12,000 dezerterów i 100 armat. Dumouriez, który teraz do­ piero przybył do wojska, wyruszył znowu w drogę do Luttich, po­ dniósł upadającą odwagę swego wojska przez szczęśliwą potyczkę z przednią strażą austryjacką, ale został zupełnie pobity pod N e- erwinden 18 marca 1793 r, po kilkogodzinnej bitwie. Pobici w dzikiej ucieczce przeszli na granicę francuzką. Stanowisko je­ nerała Dumouriez mocno zachwiane zostało tą klęską. Oddawna poróżniony z jakobinami nie miał innego widoku prócz tego, że go stawią pod sąd. Postanowił przeto udać się z wojskiem swo- jem na Paryż, rozbić konwencję, a rząd konstytucyjny przywrócić w osobie Ludwika XVII lub młodego Egalité, księcia Ludwika Filipa z Chartres, który się znajdował w jego wojsku. W tym celu układał się z Austryjakami, których pomoc czynną przyjmo wał w razie potrzeby. Minister wojny przybył do jego obozu z czterema komisarzami konwencji, ażeby go zmusić do powrotu do Paryża, dobrowolnie lub siłą. Dumouriez kazał zaaresztować posłów i wydać ich Austryjakom. Chodziło tedy o to, czy wojsko jego pójdzie z nim na Paryż, ale ani gwardja narodowa, ani sze­ regowcy iść nie chcieli. Wypowiedzieli mu posłuszeństwo, ja­ ko zdrajcy i nie pozostało mu nic innego, jeżeli życie swe chciał ratować, jak tylko 4 kwietnia przejść do obozu austryjackiego z księciem Chartres i małą garstką wiernych. Belgja napowrót dostała się w ręce Austryjaków i musiała ciężko odpokutować za sympatję okazaną republice francuzkiej. Przy dalszym chodzie Austryjaków miasta Condó i Vallenciennes zostały straco­ ne dla Francji, a jenerał Custine, któremu winę tej klgski przy­ pisywano, oddał głowę pod gilotynę. Droga do Paryża stała otwartą dla sprzymierzonych Austryjaków, Anglików i Holen­ drów. Ponieważ jednak Anglicy, oglądający się wciąż za łupem, oczy swe zwracali na port Dunkierki, przeto koalicja nie skorzy­ stała ze sposobności zadania stanowczego ciosu i zadowolniła się podrzędnemi wyprawami, które żadnej wartości dla całej sprawy nie miały. Wojna przybrała inny obrót od 8 września 1793 r. po zwycięztwie jenerała francuzkiego Houchard pod Hondscota nad Holendrami i Hanowerczykami, oraz 16 października po zwycięz­ twie jenerała Jourdan pod W attignies nad Austryjakami. Nad Renem Prusacy bili się szczęśliwie w tym samym roku 1793. Zmusili 23 lipca Moguncję do kapitulacji. Jenerał Beau- harnais, który przybył zapóźno na odsiecz, został skazany na śmierć przez jakobinów, którzy go nienawidzili jako szlachcica. Prośby jego małżonki Józefiny nie odniosły innego skutku, prócz tego, że i ją do więzienia zaprowadziły. 23 czerwca 1794 r. zginął Beauharnais na szafocie. Po zdobyciu Moguncji nad Renem woj­ na nader niedbale prowadzoną była. Wypadki w Polsce hamo­ wały wolę króla pruskiego. Układ pomiędzy Rosją a Prusami w sprawie drugiego rozbioru Polski został wprawdzie zawarty, ale nie wykonany. Rosja odebrawszy część swoją, kontentą była, że sejm polski wahał się z oddaniem Prusom żądanych pretensyj. Austrja zazdrościła swemu sprzymierzeńcowi wszelkiego rozsze­ rzenia posiadłości na wschodzie i nie życzyła sobie, aby Prusy nad Renem wielkie odnosiły korzyści. Przy takim antagonizmie, który się odgrywał w Polsce, musiała koniecznie ucierpieć jedność polityki prowadzenia wojny nad Renem. Austryjacki jenerał W urm ser operował w Alzacji na własną rękę, a król pruski wy­ jechał nagle do Polski, aby na czele swej armji przeprowadzić swe żądanie, co mu się też udało. Tymczasem książę Brunszwi- ku wkroczył do Palatynatu i pobił 14 września 1793 r. francuz­ kiego jenerała M oreau 'pod Firm asentz, a 28, 29 i 30 listopada jenerała Hocke pod Kaiserslautcrn. Jenerał Hoche ściągnąw­ Francja.— W ojny z obcemi państwami. 107 szy liczne wojska, uderzył 25 i 26 grudnia na linje weisenburg- skie, ustawione przez jenerała Wurmsera, a uważane za nader strategiczny punkt nad średnim Renem. Zdobył dominujący nad nimi Gaisberg i zmusił Austryjaków do usunięcia się na prawy brzeg Renu, poczem także i Prusacy zwrócili się w pobliże Mo­ guncji. Dopiero podczas wyprawy 1794 roku został wykonany de­ kret z 23 sierpnia 1793 roku nakazujący pospolite ruszenie (levée en masse). Jako członek komisji ocalenia kierował wtedy sprawa­ mi wojennemi dzielny Carnot. Starał się on o zbieranie i musztro­ wanie wojska i podawał plany operacyjne. Mnóstwo żołnierzy * broni wysłano w pole, przy dźwiękach zapalającej wszystko mar syljanki. Zaprowadzono nową taktykę wojenną i w pierwszej linji szła artylerja, w drugiej popierająca ją piechota. Jeżeli w tej masie nowozaciężnych żołnierzy zbywało z początku na wytrwało­ ści, szczególniej w niekorzystnych chwilach walki, to niebawem przy ciągle trwających wojnach, braki te wypełnione mi zostały. Dzielni żołnierze, którzy przed rewolucją jeszcze mieli stopień podoficerów lub sierżantów, podnieśli się wśród tych nowych sto­ sunków, gdzie tylko zasługa a nie urodzenie znaczyło, do rangi jenerałów i stanęli na czele wielkich armji; takimi byli Hoche i Pichegru. W Berlinie znużeni byli wszyscy wojną z Francją. Finanse były wyczerpane, ze strony Rosji i Austrji można się tylko było spodziewać kroków nieprzyjacielskich, spowodowanych zazdrością a wśród takich okoliczności nie mogło być mowy nawet o korzy - stnem prowadzeniu wojny. Książe brunszwicki, który już utra­ cił sławę swą wielkiego dowódcy, podał się do dymisji; feldmar­ szałek M óllendorf został mianowany jego następcą. Prusy usi­ łowały napróżno uzyskać od Austryi i państwa niemieckiego posiłki pieniężne do dalszego prowadzenia wojny; postanowiły przeto 1] marca 1794 r. usunąć się od koalicji i wystawić tylko stałe swe wojsko. Chcąc temu przeszkodzić Anglja i Holandja zobowiązały się układem w Hadze 19 kwietnia 1794 r, na wy­ płacenie posiłków Prusom. Tym sposobem Fryderyk Wilhelm II pozostał w koalicji, a jego wojska rozpoczęły wyprawę 22 ma­ ja. Melendorf pobił 23 maja Francuzów pod Kaiserslanten i wy­ parł ich z Palatynatu do Wogezów. W Niderlandach roztrzy- gnąć się miała wyprawa tegoroczna. Tam stał Pichegru na czele 150,000 ludzi; jenerałowie Moreaux, Macdonald, Vandamme, Souham służyli pod nim. Pobił on 11 maja austryjackiego je­ nerała Clerfait pod Courtrai, a 18 maja księcia York pod Tour­ coing. Anglicy i Holendrzy zażądali, aby Mellendorf wyruszył z wojskiem pruskiem od Renu do Belgji, aby ten kraj dla sprzy­ mierzeńców wyratować. Ale rząd pruski nie chciał na to przy­ stać i w skutek tego wstrzymano wypłatę subsydjów. Ponieważ Francuzi w Belgji na niektórych punktach pobici zostali, przeto Carnot wysłał drugą armją liczącą 75,000 wojska pod dowództwem . 210 144 113 494 339 396 66 129

pospolite ruszenie we francji